Tak, tak, to moja ulubiona zupa wiosenno - letnia.
Botwinka
Gotuję ją stanowczo za często :)
W wielkim skrócie to młode buraczki podsmażone na patelni,
ugotowane na bulionie
i dobrze przyprawione.
A szerzej (dla tych, którzy nie wiedzą jak wydobyć smak
z tych na pozór bezsmakowych liści)...
Na duży garnek biorę dwa (szczodre) pęczki botwinki
i trochę ponad pół kilograma ziemniaków.
Podsmażam pokrojone w kostkę ziemniaki na oleju.
Dodaję ząbki czosnku, plasterki buraczków z botwinki
i po chwili dodaję pokrojone w kawałki łodyżki. Po kilku minutach
całość zalewam ok. 2 litrami bulionu i gotuję około 20-25 minut na małym ogniu,
aż zmiękną łodygi i ziemniaki.
Chwilę przed końcem dodaję poszatkowane liście.
Odstawiam z ognia i doprawiam octem winnym, cukrem, solą
i zaprawiam śmietanką.
Balans octu i cukru wydobywa smak botwinki.
Śmietankę warto "zaparzyć", czyli rozmieszać w kubeczku z odrobiną zupy
i dopiero wlać do garnka.
Dodanie octu gwarantuje zupie ładny kolor i konkretny smak.
Ostatnio do zupy na talerzu zaczęłam wkruszać trochę fety,
która jeszcze bardziej "podkręca" smak botwinki.
Warto spróbować!
A wszystko prezentuję w angielskim talerzu ze scenką rodzajową
(widoczna po zjedzeniu ;)) oraz w miseczce z ceramiki bolesławskiej.
Fanką soli nie jestem, ale tę czarną z Cypru stosuję dla efektu ;)
Mam nadzieję, że Ci, którzy nie jedli spróbują.
A jakie Wy jadacie teraz zupy?
Ja lubię jeszcze tzw. żółtą z fasolki, ale to zupełnie inna historia....
Pozdrawiam!
marta
Mmmmm... Pycha! Bardzo lubię botwinkę:) A dzisiaj aktualnie gotuję rosołek dla syna, ktory wczoraj złamał rękę i zgodnie z "tradycją rekonwalescencyjną" zażyczył sobie rosół:P A tradycja jest niewątpliwa, bo to w jego trzynastoletnim życiu czwarty już gips... A ponieważ dzieci mam troje, to możesz sobie wyobrazić jak ugruntowana jest to tradycja:)))
OdpowiedzUsuńBuźki!
W takich okolicznościach rosołek to podstawa! Ma działanie terapeutyczne :)
UsuńPozdrawiam Viola!
Marto dziękuję za przepis! Uwielbiam botwinkę,ale nigdy nie odważyłam się jej zrobić. Barszcz ukraiński jest u mnie na porządku dziennym, ale botwinka tylko u teściowej:) Muszę się teraz zebrać w sobie i zrobić :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj koniecznie! Wszystko na wyczucie. Jeśli lubisz bardziej gęstą dodaj mniej bulionu, a smak dostosuj do swoich upodobań, można dodać jeszcze pieprzu, koperku. I próbować, próbować :)
UsuńOj, ja też, ale robię zupełnie inaczej, chętnie skorzystam z Twojego przepisu. A zupy z fasolki nie znam, czekam na przepis. pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńA jak robisz? Chętnie się dowiem :)
UsuńSmakowicie! Ja nie jestem dobra kucharka i każda taka rada mnie cieszy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że skorzystasz Lilla :)
Usuńja nie lubię i chyba nie polubię ;/ ale widzę że jednak coś czerwonego się u Ciebie znalazło ;) pięknie wyglądająca zupka red :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie o tym sobie pomyślałam Ikuś :) Ale może zdążę zrobić jeszcze jakieś zdjęcia :)
UsuńBotwinka to moje dzieciństwo u babci, wakacje, wieś .... i chociaż każde lato spędzone tam, u babci, wspominam czule, tak botwinka nigdy nie była mi bliska....
OdpowiedzUsuńgusta, smaki podobno z wiekiem zmieniają się, może teraz by mi smakowała tylko ciężko mi się za nią zabrać...
:) Oj tak, z wiekiem smakują bardziej wytrawne rzeczy :)
Usuńpozdrawiam
jeszcze nigdy nie robiłam, ale co roku jak mam młode buraczki w ogródku to obiecuję sobie, że zrobię. Teraz muszę już zrobić, bo takiego smaczka mi narobiłaś, że hoho
OdpowiedzUsuńDzięki za pomysł na jutrzejszy obiadek :)
Marta życzę powodzenia w gotowaniu! Mam nadzieję, że dobrze wyjdzie :)
UsuńJest bardzo zdrowa! Co zabawne, dziś była akurat na obiad u mnie w pracy.
OdpowiedzUsuń:)
No proszę :)
UsuńUwielbiam buraczki,ale ten zupy nigdy nie jadlam!!!
OdpowiedzUsuńMusze jutro poszukac botwinki-moja w zielniku jeszcze zbyt mala...
Ja uwielbiam pomidoröwke...
W każdym warzywniaku powinna być, a pomidorówkę też lubię!
UsuńHmmm botwinka mniam mniam :))) O tej porze roku jadłabym codziennie :)
OdpowiedzUsuńJa ją jem prawie codziennie :)
UsuńNie jadłam jej już chyba od 20 lat jak nie wiecej ;)
OdpowiedzUsuńZrobiłaś mi teraz na nią wielki apetyt:)
Ja też miałam przestój, a teraz po prostu szaleję :)
UsuńAle pyszności! strasznie dawno nie jadłam botwinki !
OdpowiedzUsuńTo może w weekend? :)
UsuńBotwinkę jadłam i lubię. Uwielbiam wszystkie tradycyjne zupy (bo do takich ją zaliczam w moim domu) oprócz krupniku. Pozdrawiam i zapraszam na candy do siebie - http://mojprzytulnykawalekpodlogi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńMMM musi być pyszna ta zupa :) A jeśli chodzi o czarną sól, to słyszałam, że ma posmak jajka... ;) To prawda?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Ola
Nieee....
Usuńmniam, też bardzo lubię :) pychotka i zdrowie :)
OdpowiedzUsuńDokładnie!
UsuńW Turcji tak gorąco, że marzy mi się chłodnik litewski :) Niech ja tylko dorwę botwinkę… Śliczna ta mała miseczka bolesławska. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA mi się marzy, żeby u nas było gorąco... :)
UsuńTak jak u mnie? 40°C? Naprawdę? Radzę uważać z marzeniami ;))) Pozdrawiam bardzo serdecznie :)
Usuńale mi smaka narobiłas muszę zrobic ,a czarnej soli nie nzam ,ale w tym roku bedę na Cyprze wiec jest szansa ;)
OdpowiedzUsuńCzarna z Cypru, ale kupiona w Polsce, Ty masz szansę na lepsze specjały ;)
UsuńUwielbiam botwinkę, choć w dzieciństwie jej niecierpiałam i wyjmowałam liście:-) Gusta sie zmieniaja i dobrze:-) Smacznego:-)
OdpowiedzUsuńSmak zmienia się z wiekiem i robi się bardziej wytrawny :)
UsuńApetycznie wygląda :) ja fanką botwinki nie jestem, ale w takim wydaniu to chyba się skuszę...
OdpowiedzUsuńSwoja drogą śliczna ta miseczka z Bolesławca. Kupiłaś ją może w sklepie firmowym? Ja zrobiłam nalot na mój okoliczny, ale z czarnych wzorków były tylko niestety filiżanki.
Tak! Kupiłam ją w sklepie firmowym, ale to była seria z wyprzedaży :) Botwinkę naprawdę polecam, można odkryć jej nowy smak
UsuńZupa wygląda baaardzo smakowicie:-) Śliczna ta miseczka bolesławiecka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Happy to find your Blog today. So wonderful your pictures!
OdpowiedzUsuńmmm... Botwinka. Same pyszności. Jedna z moich ulubionych zup. Jednak chyba wygrywa barszcz ukraiński z góralskiej karczmy w Bieszczadach. Jednak ten wpis podsunął mi pomysł na jutrzejszy obiad.
OdpowiedzUsuńSmakowicie.
Chyba wiem co będzie jutro na obiad :) Ale mi narobiłaś smaku!
OdpowiedzUsuń