niedziela, 29 stycznia 2017

Magia domu - uporządkowanego


Witam serdecznie!
Ostatecznie pożegnałam się już z świątecznym klimatem.
Choć przyznam, że została jeszcze jedna bombka z zimowym pejzażem,
a choinkę, już saute, nadal podziwiamy przez okno tarasowe.


W dodatkach pojawił się mocny róż i ożywił trochę zimowe klimaty.
W tym roku nie zawiódł mnie amarylis, który dostałam od Taty.
Ma aż cztery kwiaty, a będzie ich więcej!
Wciąż uważam, że rośliny to najpiękniejsza dekoracja.


Na własne życzenie, na urodziny, które dopiero przede mną, dostałam od G.
książkę, która od pewnego czasu mnie intrygowała.
Magia sprzątania. Marie Kondo. Niejedna pani obraziłaby się, ale nie ja. 
Pod skórą czułam, że COŚ muszę zrobić. Szukam własnej drogi, bo minimalistką nie jestem, a pomysłów na organizację przestrzeni dla wielbicielek vintage  
i zbieraczek rzeczy różnych zbyt wielu nie ma...


Jestem w trakcie małej, a może nawet dużej, jak na mnie rewolucji.
Muszę przyznać, że ta niewysoka Japonka, którą trochę z przymrużeniem oka oglądałam w tv ma jednak rację. Zna te wszystkie sztuczki, preteksty, metody, które stosuje człowiek chcąc mieć porządek, a jednocześnie prawie niczego nie wyrzucać. Zaproponowała metodę, która faktycznie powoduje, że w domu czuje się powiew świeżego powietrza. Inną niż wszystkie dotychczas.
Jestem w trakcie.
Jakie efekty? Przykład:
Niemal co tydzień oddawałam różne ubrania, przekazując je innym. Myślałam, że w organizacji garderoby jestem na bieżąco. Jednak po zastosowaniu rad Marie przekazałam jednorazowo cztery wielkie worki! 


Zasady pokrótce:
sprząta się nie pomieszczeniami, ale tematycznie, w kolejności:
ubrania, książki, papiery, komono (różności), pamiątki.
Sprząta się tylko raz, później utrzymuje się porządek :)
Trzeba się zastanowić nie nad tym, co wyrzucić, ale co zostawić.
Podstawowym kryterium są nasze emocje wobec rzeczy, a nie rozsądek, który czasem prowadzi na manowce. Nie żałować rzeczy drogich, firmowych etc. bo i tak często ich nie nosimy.

Trudności: trzeba się powstrzymać, żeby nie wyrzucić za dużo ;)
Dla osób, które zawodowo czytają, selekcja książek to naprawdę wyzwanie.
Sentymentalni romantycy mają trudniej ;)
Dobrze byłoby, żeby domownicy również przeczytali książkę, inaczej męczy nas pokusa posprzątania  (wyrzucania) rzeczy innych :)
Czasami wybiegamy do przodu, chcąc przejść do następnego etapu, podejrzliwie przyglądając się wszystkim przedmiotom w domu :)


Oczywiście w dużym skrócie przedstawiłam zasady. Zdecydowanie jednak i bezinteresownie polecam tę książkę, bo tylko jej przeczytanie pozwoli zrozumieć ideę przyświecającą doświadczonej w tym względzie autorce. Opowiadanie o metodach może czasami budzić nasz ironiczny uśmiech. Czasami mamy wrażenie, że wschodnie, minimalistyczne podejście kłóci się z naszą, tradycyjną naturą zbieracza, ale zaświadczam: to działa. Nawet na mnie - miłośniczkę rzeczy ładnych, która często zmienia wystrój domu, a w szafie ma dwadzieścia wazonów ;) jeszcze... 
Bonusem jest lekka euforia, która towarzyszy procesowi zmian :)


Po pracy zasłużyłam sobie na chwilę odpoczynku i coś dobrego, prawda? ;)
A wy jakie macie doświadczenia z różnymi metodami porządkowania.



Ciekawa jestem czy ktoś jeszcze trwa w świątecznym klimacie i jakie zmiany pojawiły się w Waszych domach. Piszcie. Jak zawsze chętnie czytam :)

Pozdrawiam serdecznie

marta


niedziela, 15 stycznia 2017

Całkiem nowa sypialnia


The work in progress, można by powiedzieć, bo jeszcze nie wszystko jest tu tak,
 jak bym chciała. Ale widoczne zmiany w sypialni już są.
Przede wszystkim kolor ścian. Nieco spokojniejszy, delikatnie szary,
 ostudził trochę różową poświatę, która była wcześniej.
Zamiast cięższego, zabudowanego z dwóch stron łóżka - bardziej dyskretne, drewniane.
 Mocne, z litego drewna, ale jednocześnie lekkie.


Nad łóżkiem zmienne dekoracje. Był czas akwareli, teraz jest lustro w skórzanej oprawie,
które stanowi mocniejszy akcent na tle ściany.
Jak widać, kolorami przewodnimi są: granat, zieleń (taki efekt dają rośliny) oraz czerń.
W dodatkach oczywiście :)


W rogu powiesiłam na haku rożek, znaleziony na pchlim targu z dużą paprotką. 
Z małej, kupionej w markecie wyrosła konkretna roślina, 
którą chciałam wyeksponować. Powstała trochę oldskulowa dekoracja.
Swoją drogą pamietam paprotki w domu Babci.
Pościel i poduszki są z Zara Home.


W tym kącie również dużo się dzieje.
Granatowe zasłony dają kontrast do jasnej przestrzeni.
Nagromadzenie czarnych ramek do zdjęć to przypadek :)


Strzałem w dziesiątkę jest znaleziona w tkmaxx szklana szkatułka z lustrzanym dnem.
Chociaż nie zaspokaja moich potrzeb związanych z przechowywaniem biżuterii ;) to jednak sama w sobie jest dekoracyjna.


A teraz kajam się, mimo obietnic, postanowień, kolejny świecznik...
Kupiłam taki sam Rodzicom i nie mogłam się oprzeć...
Ilość tych samych rzeczy w naszych domach jest zadziwiająca. Uwierzcie :)


Szafka po Babci. Jeszcze nie zdecydowałam co z nią zrobię.
Jest w pierwotnym stanie. Zmieniłam tylko gałki na kupione w Zara Home ceramiczne, w pięknym odcieniu zieleni.



Chciałabym jeszcze zmienić lampę. 
Mam już w planach inną, ale szukam możliwości samodzielnego jej wykonania.
Marzy mi się też witrynka.
Do wiosny jeszcze daleko, ale mam ochotę na dalsze zmiany.


 Pozdrawiam wszystkich i zapraszam Was również na instagramie i fb
Do zobaczenia!




środa, 4 stycznia 2017

Jeszcze nie dosyć.


Witam ciepło i zawinięta w koc, nie do końca w pełni sił,  zapraszam
 do obejrzenia kolejnych zdjęć z jeszcze świątecznego domu.
Wciąż nie mam dość tego wyjątkowego klimatu.
Teraz, kiedy zaczął padać śnieg, zimowe dekoracje sprawiają, 
że dom wydaje się jeszcze bardziej przytulny i miły.


W tym roku trwa u nas jakiś festiwal bombek. Wciąż pojawiają się nowe, które eksponuję nie tylko na choince, na której właściwie nie ma już miejsca ;)
Ta jest z domu mojej Babci i jak się dowiedziałam, pochodzi z lat 70-tych ubiegłego wieku.



Zima dopiero się zaczyna. W moim regionie rzadko można zobaczyć śnieg, ale nie narzekam,
bo fanką zimna nie jestem. Nie uciekam jednak przed zimowym klimatem w dekoracjach i nie udaję, że już wiosna ;) Ostrokrzew z Kwiaty&Miut wciąż stoi w wazonie i ma się dobrze. Ociepla biały widok na ośnieżone choinki i szyszki ;)


Jeszcze rzut oka na okolice stołu i kredens...


... oraz na kolejną bombkę.Tym razem kupiona niedawno, nietypowa, czarna, ręcznie malowana. 
Pasuje do papierowych, czarnych choinek, które wcześniej już pokazywałam.


Święta już dawno minęły, a ja jeszcze nie zdążyłam pokazać choinki. Jak zawsze jest wysoka, rozłożysta i postoi na pewno do kolędy. Tu jeszcze z prezentami.



Niedawno wybrałyśmy się z Mamą na wyprzedaże. Zamiast tropić przeceny ubrań uległyśmy świątecznym dekoracjom. Wciąż nie mogłyśmy przestać się zachwycać drobiazgami, jak poniższa bombka z House&More, którą dostałam od Mamy.
To ciekawe, kiedy inni pozbywają się już świątecznych dekoracji, u nas pojawiają się nowe.
Dziwnie, prawda? ;)


Żeby nie przyprawiać Was o zawrót głowy powstrzymam się od prezentowania następnych egzemplarzy ;)

A u Was są jeszcze świąteczne ozdoby?

Życzę Wam dużo zdrowia i sił na nadchodzące mrozy. Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!

Z nowym rokiem

                                                              Dzień dobry!     Stęskniłam się... za dłuższą myślą wyrażaną w tekstach ... do...