Detale. W nich ukryte jest piękno.
Nawet jeśli nie są one dziełem wybitnych projektantów, nie kosztują fortuny.
O ich wartości stanowi sentyment właściciela do przedmiotu, który często wędruje z nim podczas przeprowadzki. Czasem jest to coś ulotnego, co przez chwilę cieszy oko, jak gałązka czy kwiaty.
Ociepla wnętrze, dodaje mu indywidualności i ... zbiera kurz, jak często mówią nasi goście minimaliści ;)
Ten lampion z Almi Decor jest ze mną od lat. Przeszedł już chyba przez pięć mieszkań.
Ostatnio odkrywam go na nowo za sprawą marokańskiego stylu, który jest ostatnio bardzo modny.
Na rozdrożu pomiędzy zimą a wiosną wdycham słodką woń jabłek. Choć już przez moment, podczas spaceru czułam świeży zapach wiosny, a raczej ziemi, która ukazała się spod topniejącego śniegu.
Moja recepta na przetrwanie zimy? Koniecznie gorące napoje. Herbata i kawa, ale lubię też napar z imbirem i cytryną. Kubek oczywiście też ma znaczenie ;)
Tutaj z "bolesławcem"
Ostatnie ozdoby świąteczne powędrowały już na strych a ja daję sobie chwilę oddechu przed kolejnymi zmianami kolorystycznymi.
Trudno w to uwierzyć, ale za niespełna dwa miesiące Wielkanoc.
A tu mała zbieranina kuchenna. Szklany pojemnik z SIA, który ma już kilkanaście lat.
Sama się dziwię, że po tylu przeprowadzkach jeszcze jest z nami, tfu, tfu.
I kilka szwedzkich drobiazgów. Kto zgadnie, które są ze Szwecji?
Pozdrawiam Wszystkich ciepło i życzę dużo przyjemności w weekend!
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem.
Czy ktoś się pokusił przygotować tartę pomarańczową?
Marta