Dzień dobry :)
witam po dłuższej przerwie w prowadzeniu bloga.
Chociaż cały czas jestem obecna na Instagramie, to zatęskniłam za słowem pisanym i większą przestrzenią oraz trwałością publikacji :)
Tak jak się rozstaliśmy, tak witam Was kadrami z kuchni, która jest moim ulubionym polem do dekoracyjnych eksperymentów. Od pewnego czasu dużo tu niebieskości, w różnym, często ciemnym odcieniu. Zapraszam dawno niewidzianych Gości :)
Nieustająco lubię buszować po pchlich targach. Nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze coś wypatrzę. Kryterium jest jedno: musi mi coś wpaść w oko. Przyznam jednak, że uznane marki zawsze zwrócą moją uwagę wykonaniem i oryginalnością. Te dwie urocze miseczki to Wedgwood.
Coraz większym zainteresowaniem obdarzam porcelanę szwedzką i duńską. Tu moja ostatnia zdobycz, oryginalny talerz Tarna z ptakiem. Takie perełki lubię najbardziej...
Tak, nadal lubię dzbanki :)
Obiecałam sobie, że będę już bardzo nieczuła patrząc na nie. Kilka okazów z resztą puściłam koło nosa, jednak ten w białe, tłoczone kropki stanął na kuchennym blacie.
Po nieudanych próbach oprawienia zabytkowej już makatki po mojej Babci, zawiesiłam ją w nowym miejscu. Pasuje kolorystycznie i wpasowała się w kąt pomiędzy ekspresem do kawy a witryną.
Obok ogrodowych kwiatów holenderski domek z Delft, który stał się powodem, dla którego jedna z Czytelniczek mojego bloga przemierzyła Holandię, żeby znaleźć taki sam, o czym napisała. Niezwykła historia :)
I witrynka... kryjąca skarby i moją historię...
Letnią kuchnię uwielbiam, jest pełna kwiatów, owoców i warzyw. Ma swoistą lekkość, a widok z okna na ogródek dodaje jej wiejskiego charakteru.
Jak w ubiegłym roku, również teraz na oknie kwitną pelargonie.
Mała miseczka (Włocławek) to również pamiątka z domu Babci...
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia wkrótce :)